Z wielką powagą ogłaszono, że pojawiła się nowa jednostka chorobowa: „lęk klimatyczny”, zwany też „ekostrachem”. Dotyka on głównie dzieci i sprawia, że nie mogą spać, popadają w stany lękowe i nerwice, ponieważ zbliża się katastrofa klimatyczna, a dorośli „nic nie robią”.

Zdaniem niektórych, to dowód, że trzeba jeszcze więcej wiatraczków, paneli fotowoltaicznych, elektrycznych samochodów i jeszcze wyższych cen limitów emisji CO2.
Rafał Ziemkiewicz

2 komentarze

  1. Na „lęk klimatyczny”, moim zdaniem zapada od tysięcy lat gorsza połowa ludzkości – przechodząca klimakterium. I to jest nieszczęście. A na babskie histerie najlepszym lekarstwem jest zdrowa rózeczka, używana pod wieczór w każdą sobotę. Więcej pytań nie mam.

  2. Ekopranie mózgów trwa od dawna. pamiętam ok 2008 kiedy zaczynałem, mój pracodawca w Kanadzie bredził o „carbon footprint’ gdy projektowaliśmy urzadzenie budowane w jednym (1 !) egzemplarzu. gdy to wyszydziłem żalił się że go obrażam.

Skomentuj Yura B Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *