Dziecinna naiwność tych, którzy doktrunalnie wierzyli i nadal wierzą w dobrą zmianę obecnych włodarzy myśląc, że oni chcą dobrze ale im nie wyszło…
Proszę sobie przypomnieć kto siedział przy okrągłym stole 89 roku i proszę pomyśleć i wyekstrapolować zależności z tego faktu, a które to konsekwencje kreują obecną rzeczywistość.
„No ale co zamiast?”
„Co zamiast” jest procesem który musi odbyć się w kolektywnej świadomości. Procesem, ponieważ najpierw trzeba zdać sobie z czegoś sprawę, później należy przyjąć to do (ś)wiadomości (czyli coś czego większość nie che brać nawet pod uwagę), a dopiero wówczas dochodzimy do etapu procesu twórczego na który są już kadry żeby odpowiedzieć właśnie na pytanie „co zamiast”.
Żadna „dobra zmiana” nie nastąpi póki powyższy rachunek nie zostanie sporządzony w odpowiedniej skali narodu, co prowadzi do kolejnego nasuwającego się pytania.
Czy dla „większości” nie ma poniekąd nawet potrzeby zdawania sobie z czegoś sprawy ani nawet chęci bo im w tym momencie jest „dobrze”? W społeczeństwie gdzie panuje wypracowane przez właśnie te nieszczęsne, okrągłostołowe, polskojęzyczne elYty społeczna niechęć i wstręt do ingerowania i aktywności w otaczającą jej do okoła polityczną rzeczywistość.
Dziecinna naiwność tych, którzy doktrunalnie wierzyli i nadal wierzą w dobrą zmianę obecnych włodarzy myśląc, że oni chcą dobrze ale im nie wyszło…
Proszę sobie przypomnieć kto siedział przy okrągłym stole 89 roku i proszę pomyśleć i wyekstrapolować zależności z tego faktu, a które to konsekwencje kreują obecną rzeczywistość.
„No ale co zamiast?”
„Co zamiast” jest procesem który musi odbyć się w kolektywnej świadomości. Procesem, ponieważ najpierw trzeba zdać sobie z czegoś sprawę, później należy przyjąć to do (ś)wiadomości (czyli coś czego większość nie che brać nawet pod uwagę), a dopiero wówczas dochodzimy do etapu procesu twórczego na który są już kadry żeby odpowiedzieć właśnie na pytanie „co zamiast”.
Żadna „dobra zmiana” nie nastąpi póki powyższy rachunek nie zostanie sporządzony w odpowiedniej skali narodu, co prowadzi do kolejnego nasuwającego się pytania.
Czy dla „większości” nie ma poniekąd nawet potrzeby zdawania sobie z czegoś sprawy ani nawet chęci bo im w tym momencie jest „dobrze”? W społeczeństwie gdzie panuje wypracowane przez właśnie te nieszczęsne, okrągłostołowe, polskojęzyczne elYty społeczna niechęć i wstręt do ingerowania i aktywności w otaczającą jej do okoła polityczną rzeczywistość.
Na to pytanie może innym razem.
Warto by napisać pracę doktorską na temat zdobywania jakiej takiej popularności przez miernoty umysłowe w rodzaju tego chorego człowieka.