Prowadzone śledztwo w sprawie tragedii Smoleńskiej dobitnie świadczy o tym co stało się w Smoleńsku a mianowicie to, że nie był to wypadek a od dawna przygotowany zamach.
Zachowanie głównych decydentów w dniu 10.04.2010 roku na to wskazuje.
Poniżej zamieszczam tekst na ten temat:
Pan Tomasz Lis na portalu „Natemat” w ostrych słowach wyraził
się o Jacku Sasinie, że: „Kilka dni
temu sąd stwierdził, że Sasin jest kłamcą. Teraz Sasin potwierdził, że jest
kłamcą bezczelnym.”
Czy Pan Tomasz Lis miał przesłanki do tego, by określać
J.Sasina „kłamcą” i to „kłamcą bezczelnym”.
Otóż nie miał, gdyż prawda materialna nie została
udowodniona przed sądem dlatego, że :”Jak stwierdził sąd, Sasin nie
dowiódł prawdziwości tej informacji, bo przesłuchany jako świadek b. szef
gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego Maciej Łopiński (który miał poznać przebieg
tej rozmowy od pracownika obsługi kancelarii prezydenta) odmówił ujawnienia,
kto przekazał mu tę informację.”
Świadek Łopiński nie zaprzeczył przecież temu, że pozyskał
taką informację od kogoś z obsługi Kancelarii Prezydenta, a tylko nie chciał
ujawnić personaliów owej osoby(co jest całkowicie zrozumiałe, gdyż zaszkodził
by bardzo temu człowiekowi).
Wydaje mi się, że słowo kłamca i bezczelny kłamca
wypowiedziane przez T.Lisa jest przestępstwem wobec J. Sasina.
Odnośnie powoda i jego zasad etycznych, to trzeba tu
przypomnieć pewne fakty związane ze sprawą tragedii smoleńskiej.
Otóż B. Komorowski udzielił trzech wywiadów na temat
okoliczności związanych z jego osobą w dniu 10.04.2010 roku.
Pierwszego wywiadu udzielił 14.04.2010 roku Pani Marion Van
Renterghem z francuskiego „Le Monde”:
Extrait :
Le successeur de Lech Kaczynski, Bronislaw Komorowski,
continue d’assurer la présidence de la Diète tout en préparant sa campagne
électorale. Samedi 10 avril, Bronislaw Komorowski se trouvait en vacances dans
sa maison de campagne de la région de Mazury (nord-est de la Pologne) quand le
ministre des affaires étrangères, Radek Sikorski, l’a prévenu. L’avion du
président polonais et d’une partie de l’élite nationale venait de s’écraser à
Smolensk (Russie), où Lech Kaczynski s’apprêtait à commémorer le massacre de
Katyn de 1940. Le président de la Diète, la chambre basse du Parlement, a
demandé à son fils de l’aider à repasser sa chemise, il a enfilé un costume
sombre et filé vers Varsovie.
Podał w nim, że w chwili(rano 10.04.2010) otrzymania
wiadomości o katastrofie od ministra Sikorskiego, przebywał z synem na
Mazurach(północno-wschodnia Polska, a konkretnie Buda Ruska).
Poprosił syna o wyprasowanie koszuli, ubrał ciemny garnitur
i udał się do Warszawy.
Drugiego wywiadu udzielił 24.04.2010 roku Panu Jackowi
Żakowskiemu z „Polityki”.
Tam opisuje tę samą sytuację, czyli okoliczności związane z
otrzymaniem informacji od Sikorskiego o zaistnieniu katastrofy:
…………….”Kiedy prezydencki samolot rozbił się
pod Smoleńskiem, marszałek był w swoim letnim domu w Budach Ruskich na
Pojezierzu Suwalskim. Dobre cztery godziny jazdy od Warszawy. Sytuacja
zaskoczyła go tak samo jak wszystkich. ”
……….”Tamtej soboty dzwoni do szefa Kancelarii
Sejmu. Prosi o ekspertyzy i szybkie skrzyknięcie pracowników do biura. Rzecznik
marszałka pędzi samochodem z Poznania. Trzy razy zatrzymują go policyjne
radary. Prośba o policyjną asystę na sygnale w grę nie wchodzi; swojemu
kierowcy Komorowski też nie pozwala używać koguta.”
Z tego drugiego wywiadu zapamiętać trzeba, że B. Komorowski
wracał do Warszawy samochodem służbowym z kierowcą BOR-u i że nie pozwalał
kierowcy używać „koguta”, a odległość z Budy Ruskiej do Warszawy to
jak pisze J. Żakowski : ” Dobre cztery godziny jazdy od
Warszawy”(ok.300 km)
oraz: „Kilka minut po pierwszej marszałek, Michałowski,
szef Kancelarii i jego zastępca, dyrektorzy biur, rzecznik prasowy marszałka
spotykają się w gabinecie Komorowskiego. ”
Trzeciego wywiadu udzielił wspólnie z żoną Anną dla Gazety
Wyborczej w dniu 9.04.2011 roku.
Oto co przekazali na temat okoliczności związanych z
10.04.2010 roku w tym wywiadzie:
Teresa Torańska: O 8.59 zadzwonił minister spraw
zagranicznych.
Anna Komorowska:
Jedliśmy śniadanie.
Bronisław Komorowski:
Sikorski powiedział, iż ma wiadomość od pana Bahra, naszego ambasadora w
Moskwie, że doszło do wypadku prezydenckiego samolotu. Ale nie wie, z jakimi
konsekwencjami.
Włączyliście telewizor?
A.K.: Nie, radio. Nic
jeszcze nie podawało. Na wsi nie mamy telewizora.
B.K.: Byliśmy w Budzie Ruskiej na Sejneńszczyźnie, 285 km od
Warszawy. Mamy tam stary wiejski dom. Chciałem dwa dni odpocząć. To było krótko
po prawyborach prezydenckich w Platformie Obywatelskiej. Wygrałem je, czułem
się zmęczony.
A.K.: Przyjechaliśmy poprzedniego dnia późnym wieczorem.
Bronek powiedział: czekam na potwierdzenie tej informacji, chyba będę musiał
wracać do Warszawy. Powiedział: chyba. Nie, to niemożliwe – pomyślałam. I
odruchowo, może podświadomie zaczęłam pakować rzeczy. Pytałam Bronka, kto był na
pokładzie. Chodziło mi o ludzi, ich rodziny, nie o stanowiska. Tym samolotem
musiały przecież lecieć także bliskie nam osoby. Znajomi, przyjaciele. Kto
dokładnie, Bronek nie wiedział. Nikt – jak się potem okazało – nie wiedział. Te
listy wylatujących codziennie się zmieniały.”
……………………….
A.K.: To była przecież sobota i ludzie – co jest normalne –
po całym tygodniu pracy po kilkanaście godzin na dobę wypoczywali. Mogli
wyłączyć telefon, pójść na spacer, po zakupy. Bronek wykonywał dziesiątki
telefonów, nie wszystkie rozmowy słyszałam. Było nerwowo. Wszystko to, o czym
teraz mówimy, działo się w ciągu dwudziestu, może dwudziestu pięciu minut.
Wyłączyłam wodę, prąd, sprawdziłam, czy wszystko jest dobrze pozamykane, i do
samochodu.
………………………
A.K.: Wtedy zadzwoniłeś do BOR-u, że ruszamy.
Bo w Budzie ochrony nie mieliście?
A.K.: Oczywiście, że
nie. Bo po co?! Na wsi nie była nam potrzebna. Sejneńszczyzna to spokojny
świat. Poza tym ani ja, ani Bronek nie jesteśmy ludźmi lękliwymi.
B.K.: Marszałek Sejmu ma w Polsce prawo do służbowego
samochodu z kierowcą i do BOR-owskiej ochrony. Ale kiedy ochrony nie chce,
zgłasza to BOR-owi i oni potrzebę jego prywatności szanują. Często z tego
przepisu korzystałem.
A.K.: W Budzie byliśmy własnym samochodem.
B.K.: Borowcy zapytali jeszcze, czy nie przylecieć po nas
śmigłowcem. Podziękowałem. Samochodem będzie szybciej, niech tylko wyjadą nam
naprzeciw, spotkamy się po drodze.
Premier Tusk też do Warszawy jechał samochodem.
B.K.: Wiem, rozmawiałem z nim w drodze.
……………………….
B.K.: Anka przejęła kierownicę. Uznała, że to niebezpieczne.
Że za dużo gadam.
………………….. Do samochodu BOR-u przesiadłem się w
okolicach Łomży.
A.K.: Oni pognali na sygnale, a ja pojechałam dalej do
Warszawy już sama, spokojnie, powolutku. Zadzwoniłam do dzieci, żeby
przygotowały tacie ciemny garnitur i ciemny krawat. Piotrek wyprasował ojcu
koszulę, wyczyścił buty, naszykował czarne skarpetki.
B.K.: Przed naszym domem na Śniegockiej stał tłumek
dziennikarzy, kłębił się przed bramą wejściową. To jest stara kamienica. Przed
wojną miała dwa wejścia: paradne od ulicy Śniegockiej i gospodarcze od
podwórka. Po wojnie ten szyk zlikwidowano. Przy śmietnikach od Miechowskiej
zrobiono wejście główne, a drzwi od Śniegockiej zamknięto i na klatce schodowej
prowadzącej do naszego mieszkania trzymało się rowery. Miałem klucz. Wszedłem i
wyszedłem niezauważony. Udało się, dziennikarze tego przejścia jeszcze wtedy
nie znali.
I cóż się dowiadujemy z tego trzeciego wywiadu(udzielonego
razem z żoną)?
Po pierwsze, w Budzie Ruskiej B. Komorowski był z żoną, a
nie z synem Piotrkiem i tę koszulę Piotrek prasował ojcu w domu w Warszawie a
nie w Budzie Ruskiej.
Po drugie okazuje się, że w Budzie Ruskiej nie było ochrony
BOR-u(sic!), i do Warszawy wracali samochodem prywatnym, który prowadziła żona
Anna.(w Łomży BOR-owcy przejęli B. Komorowskiego).
Okazuje się, że już przed pierwszą B. Komorowski spotkał się
w swojej kancelarii w Sejmie ze współpracownikami(po około trzech godzinach od
wyjazdu z Budy Ruskiej oddalonej o ok. 300 km od Warszawy i z wcześniejszym
pobytem B, Komorowskiego w domu na Powiślu).
Z relacji A, Dudy z Kancelarii Prezydenta L. Kaczyńskiego
dla ZP wynika, że już około 11-tej telefonował do niego Pan Michałowski z
informacją, że Pan B. Komorowski za chwilę wystąpi z orędziem o przejęciu
obowiązków p.o. Prezydenta(czyli po ok.1.5 godzinie od wyjazdu z Budy Ruskiej) a
około 12-tej na Onecie była informacja podana przez konstytucjonalistę Piotra
Winczorka, że B.Komorowski przejął obowiązki p.o. prezydenta. .
Tymczasem wg komunikatu Kancelarii Sejmu na żywo w dniu
10.04.2010 roku wynikało, że:
“Godz. 10:25 – Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wraca
Trójmiasta do Warszawy – informuje kancelaria marszałka”
Przedstawiłem powyżej kłamstwa i matactwa B. Komorowskiego(oraz
jego żony Anny) związane z okolicznościami katastrofy smoleńskiej .
Jaki wizerunek etyczny B. Komorowskiego przedstawiają
powyższe fakty, jaka w związku z tym jest jego wiarygodność?
Co chciał ukryć B. Komorowski poprzez kłamstwa w udzielanych
wywiadach prasowych?
Okazuje się, że Pan Bronisław Komorowski nie przebywał w
Budzie Ruskiej(z synem lub żoną Anną), ale przebywał w Gdańsku gdzie w tym
samym czasie przebywali D. Tusk i Ewa Kopacz.
Tak się to „przypadkowo” złożyło, że po 10.04.2010 roku to
oni zajmowali i zajmują trzy najważniejsze stanowiska w państwie(czyli stanowią
TRIUMWIRAT), a jeśli do tej trójki dodalibyśmy czwartą osobę(wielce umoczoną w tę sprawę, to będziemy mieć „bandę czworga”.
Prowadzone śledztwo w sprawie tragedii Smoleńskiej dobitnie świadczy o tym co stało się w Smoleńsku a mianowicie to, że nie był to wypadek a od dawna przygotowany zamach.
Czy to był zamach?
Zachowanie głównych decydentów w dniu 10.04.2010 roku na to wskazuje.
Poniżej zamieszczam tekst na ten temat:
Pan Tomasz Lis na portalu „Natemat” w ostrych słowach wyraził
się o Jacku Sasinie, że: „Kilka dni
temu sąd stwierdził, że Sasin jest kłamcą. Teraz Sasin potwierdził, że jest
kłamcą bezczelnym.”
Czy Pan Tomasz Lis miał przesłanki do tego, by określać
J.Sasina „kłamcą” i to „kłamcą bezczelnym”.
Otóż nie miał, gdyż prawda materialna nie została
udowodniona przed sądem dlatego, że :”Jak stwierdził sąd, Sasin nie
dowiódł prawdziwości tej informacji, bo przesłuchany jako świadek b. szef
gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego Maciej Łopiński (który miał poznać przebieg
tej rozmowy od pracownika obsługi kancelarii prezydenta) odmówił ujawnienia,
kto przekazał mu tę informację.”
Świadek Łopiński nie zaprzeczył przecież temu, że pozyskał
taką informację od kogoś z obsługi Kancelarii Prezydenta, a tylko nie chciał
ujawnić personaliów owej osoby(co jest całkowicie zrozumiałe, gdyż zaszkodził
by bardzo temu człowiekowi).
Wydaje mi się, że słowo kłamca i bezczelny kłamca
wypowiedziane przez T.Lisa jest przestępstwem wobec J. Sasina.
Odnośnie powoda i jego zasad etycznych, to trzeba tu
przypomnieć pewne fakty związane ze sprawą tragedii smoleńskiej.
Otóż B. Komorowski udzielił trzech wywiadów na temat
okoliczności związanych z jego osobą w dniu 10.04.2010 roku.
Pierwszego wywiadu udzielił 14.04.2010 roku Pani Marion Van
Renterghem z francuskiego „Le Monde”:
Extrait :
Le successeur de Lech Kaczynski, Bronislaw Komorowski,
continue d’assurer la présidence de la Diète tout en préparant sa campagne
électorale. Samedi 10 avril, Bronislaw Komorowski se trouvait en vacances dans
sa maison de campagne de la région de Mazury (nord-est de la Pologne) quand le
ministre des affaires étrangères, Radek Sikorski, l’a prévenu. L’avion du
président polonais et d’une partie de l’élite nationale venait de s’écraser à
Smolensk (Russie), où Lech Kaczynski s’apprêtait à commémorer le massacre de
Katyn de 1940. Le président de la Diète, la chambre basse du Parlement, a
demandé à son fils de l’aider à repasser sa chemise, il a enfilé un costume
sombre et filé vers Varsovie.
http://www.lemonde.fr/cgi-bin/ACHATS/acheter.cgi?offre=ARCHIVES&type_item=ART_ARCH_30J&objet_id=1120703
Podał w nim, że w chwili(rano 10.04.2010) otrzymania
wiadomości o katastrofie od ministra Sikorskiego, przebywał z synem na
Mazurach(północno-wschodnia Polska, a konkretnie Buda Ruska).
Poprosił syna o wyprasowanie koszuli, ubrał ciemny garnitur
i udał się do Warszawy.
Drugiego wywiadu udzielił 24.04.2010 roku Panu Jackowi
Żakowskiemu z „Polityki”.
Tam opisuje tę samą sytuację, czyli okoliczności związane z
otrzymaniem informacji od Sikorskiego o zaistnieniu katastrofy:
…………….”Kiedy prezydencki samolot rozbił się
pod Smoleńskiem, marszałek był w swoim letnim domu w Budach Ruskich na
Pojezierzu Suwalskim. Dobre cztery godziny jazdy od Warszawy. Sytuacja
zaskoczyła go tak samo jak wszystkich. ”
……….”Tamtej soboty dzwoni do szefa Kancelarii
Sejmu. Prosi o ekspertyzy i szybkie skrzyknięcie pracowników do biura. Rzecznik
marszałka pędzi samochodem z Poznania. Trzy razy zatrzymują go policyjne
radary. Prośba o policyjną asystę na sygnale w grę nie wchodzi; swojemu
kierowcy Komorowski też nie pozwala używać koguta.”
http://archiwum.polityka.pl/art/czy-marszalek-daje-rade,427786.html
Z tego drugiego wywiadu zapamiętać trzeba, że B. Komorowski
wracał do Warszawy samochodem służbowym z kierowcą BOR-u i że nie pozwalał
kierowcy używać „koguta”, a odległość z Budy Ruskiej do Warszawy to
jak pisze J. Żakowski : ” Dobre cztery godziny jazdy od
Warszawy”(ok.300 km)
oraz: „Kilka minut po pierwszej marszałek, Michałowski,
szef Kancelarii i jego zastępca, dyrektorzy biur, rzecznik prasowy marszałka
spotykają się w gabinecie Komorowskiego. ”
Trzeciego wywiadu udzielił wspólnie z żoną Anną dla Gazety
Wyborczej w dniu 9.04.2011 roku.
Oto co przekazali na temat okoliczności związanych z
10.04.2010 roku w tym wywiadzie:
Teresa Torańska: O 8.59 zadzwonił minister spraw
zagranicznych.
Anna Komorowska:
Jedliśmy śniadanie.
Bronisław Komorowski:
Sikorski powiedział, iż ma wiadomość od pana Bahra, naszego ambasadora w
Moskwie, że doszło do wypadku prezydenckiego samolotu. Ale nie wie, z jakimi
konsekwencjami.
Włączyliście telewizor?
A.K.: Nie, radio. Nic
jeszcze nie podawało. Na wsi nie mamy telewizora.
B.K.: Byliśmy w Budzie Ruskiej na Sejneńszczyźnie, 285 km od
Warszawy. Mamy tam stary wiejski dom. Chciałem dwa dni odpocząć. To było krótko
po prawyborach prezydenckich w Platformie Obywatelskiej. Wygrałem je, czułem
się zmęczony.
A.K.: Przyjechaliśmy poprzedniego dnia późnym wieczorem.
Bronek powiedział: czekam na potwierdzenie tej informacji, chyba będę musiał
wracać do Warszawy. Powiedział: chyba. Nie, to niemożliwe – pomyślałam. I
odruchowo, może podświadomie zaczęłam pakować rzeczy. Pytałam Bronka, kto był na
pokładzie. Chodziło mi o ludzi, ich rodziny, nie o stanowiska. Tym samolotem
musiały przecież lecieć także bliskie nam osoby. Znajomi, przyjaciele. Kto
dokładnie, Bronek nie wiedział. Nikt – jak się potem okazało – nie wiedział. Te
listy wylatujących codziennie się zmieniały.”
……………………….
A.K.: To była przecież sobota i ludzie – co jest normalne –
po całym tygodniu pracy po kilkanaście godzin na dobę wypoczywali. Mogli
wyłączyć telefon, pójść na spacer, po zakupy. Bronek wykonywał dziesiątki
telefonów, nie wszystkie rozmowy słyszałam. Było nerwowo. Wszystko to, o czym
teraz mówimy, działo się w ciągu dwudziestu, może dwudziestu pięciu minut.
Wyłączyłam wodę, prąd, sprawdziłam, czy wszystko jest dobrze pozamykane, i do
samochodu.
………………………
A.K.: Wtedy zadzwoniłeś do BOR-u, że ruszamy.
Bo w Budzie ochrony nie mieliście?
A.K.: Oczywiście, że
nie. Bo po co?! Na wsi nie była nam potrzebna. Sejneńszczyzna to spokojny
świat. Poza tym ani ja, ani Bronek nie jesteśmy ludźmi lękliwymi.
B.K.: Marszałek Sejmu ma w Polsce prawo do służbowego
samochodu z kierowcą i do BOR-owskiej ochrony. Ale kiedy ochrony nie chce,
zgłasza to BOR-owi i oni potrzebę jego prywatności szanują. Często z tego
przepisu korzystałem.
A.K.: W Budzie byliśmy własnym samochodem.
B.K.: Borowcy zapytali jeszcze, czy nie przylecieć po nas
śmigłowcem. Podziękowałem. Samochodem będzie szybciej, niech tylko wyjadą nam
naprzeciw, spotkamy się po drodze.
Premier Tusk też do Warszawy jechał samochodem.
B.K.: Wiem, rozmawiałem z nim w drodze.
……………………….
B.K.: Anka przejęła kierownicę. Uznała, że to niebezpieczne.
Że za dużo gadam.
………………….. Do samochodu BOR-u przesiadłem się w
okolicach Łomży.
A.K.: Oni pognali na sygnale, a ja pojechałam dalej do
Warszawy już sama, spokojnie, powolutku. Zadzwoniłam do dzieci, żeby
przygotowały tacie ciemny garnitur i ciemny krawat. Piotrek wyprasował ojcu
koszulę, wyczyścił buty, naszykował czarne skarpetki.
B.K.: Przed naszym domem na Śniegockiej stał tłumek
dziennikarzy, kłębił się przed bramą wejściową. To jest stara kamienica. Przed
wojną miała dwa wejścia: paradne od ulicy Śniegockiej i gospodarcze od
podwórka. Po wojnie ten szyk zlikwidowano. Przy śmietnikach od Miechowskiej
zrobiono wejście główne, a drzwi od Śniegockiej zamknięto i na klatce schodowej
prowadzącej do naszego mieszkania trzymało się rowery. Miałem klucz. Wszedłem i
wyszedłem niezauważony. Udało się, dziennikarze tego przejścia jeszcze wtedy
nie znali.
………………………
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wywiady/art,26,wywiad-pary-prezydenckiej-dla-gazety-wyborczej.html
I cóż się dowiadujemy z tego trzeciego wywiadu(udzielonego
razem z żoną)?
Po pierwsze, w Budzie Ruskiej B. Komorowski był z żoną, a
nie z synem Piotrkiem i tę koszulę Piotrek prasował ojcu w domu w Warszawie a
nie w Budzie Ruskiej.
Po drugie okazuje się, że w Budzie Ruskiej nie było ochrony
BOR-u(sic!), i do Warszawy wracali samochodem prywatnym, który prowadziła żona
Anna.(w Łomży BOR-owcy przejęli B. Komorowskiego).
Okazuje się, że już przed pierwszą B. Komorowski spotkał się
w swojej kancelarii w Sejmie ze współpracownikami(po około trzech godzinach od
wyjazdu z Budy Ruskiej oddalonej o ok. 300 km od Warszawy i z wcześniejszym
pobytem B, Komorowskiego w domu na Powiślu).
Z relacji A, Dudy z Kancelarii Prezydenta L. Kaczyńskiego
dla ZP wynika, że już około 11-tej telefonował do niego Pan Michałowski z
informacją, że Pan B. Komorowski za chwilę wystąpi z orędziem o przejęciu
obowiązków p.o. Prezydenta(czyli po ok.1.5 godzinie od wyjazdu z Budy Ruskiej) a
około 12-tej na Onecie była informacja podana przez konstytucjonalistę Piotra
Winczorka, że B.Komorowski przejął obowiązki p.o. prezydenta. .
Tymczasem wg komunikatu Kancelarii Sejmu na żywo w dniu
10.04.2010 roku wynikało, że:
“Godz. 10:25 – Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wraca
Trójmiasta do Warszawy – informuje kancelaria marszałka”
http://www.tvn24.pl/12690,1651579,0,1,katastrofa-minuta-po-minucie,wia
domosc.html
a z przekazu TVN24 na żywo(na pasku) wynikało, że
„Premier z Marszałkiem Sejmu lecą z Gdańska do Warszawy”
http://clouds.web-album.org/photo/691848,inne-fotki
a uściślając, lecieli rządowym śmigłowcem:
“Godz. 10.09 Premier rządowym śmigłowcem wraca z Trójmiasta
do Warszawy”
http://www.mmtrojmiasto.pl/blog/entry/5239/Katastrofa+w+Smole%C5%84sku+minuta+po+minucie.html
Przedstawiłem powyżej kłamstwa i matactwa B. Komorowskiego(oraz
jego żony Anny) związane z okolicznościami katastrofy smoleńskiej .
Jaki wizerunek etyczny B. Komorowskiego przedstawiają
powyższe fakty, jaka w związku z tym jest jego wiarygodność?
Co chciał ukryć B. Komorowski poprzez kłamstwa w udzielanych
wywiadach prasowych?
Okazuje się, że Pan Bronisław Komorowski nie przebywał w
Budzie Ruskiej(z synem lub żoną Anną), ale przebywał w Gdańsku gdzie w tym
samym czasie przebywali D. Tusk i Ewa Kopacz.
Tak się to „przypadkowo” złożyło, że po 10.04.2010 roku to
oni zajmowali i zajmują trzy najważniejsze stanowiska w państwie(czyli stanowią
TRIUMWIRAT), a jeśli do tej trójki dodalibyśmy czwartą osobę(wielce umoczoną w tę sprawę, to będziemy mieć „bandę czworga”.