Z wiadomości przekazanych przez mec. Szonert-Biniendę wynika jeden wniosek – „śledztwo” smoleńskie jest najlepszym dowodem na zamach.

+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

4 komentarze

  1. Prowadzone śledztwo w sprawie tragedii Smoleńskiej dobitnie świadczy o tym co stało się w Smoleńsku a mianowicie to, że nie był to wypadek a od dawna przygotowany zamach.

  2. Czy to był zamach?

    Zachowanie głównych decydentów w dniu 10.04.2010 roku na to wskazuje.

    Poniżej zamieszczam tekst na ten temat:

    Pan Tomasz Lis na portalu „Natemat” w ostrych słowach wyraził
    się o Jacku Sasinie, że: „Kilka dni
    temu sąd stwierdził, że Sasin jest kłamcą. Teraz Sasin potwierdził, że jest
    kłamcą bezczelnym.”

    Czy Pan Tomasz Lis miał przesłanki do tego, by określać
    J.Sasina „kłamcą” i to „kłamcą bezczelnym”.

    Otóż nie miał, gdyż prawda materialna nie została
    udowodniona przed sądem dlatego, że :”Jak stwierdził sąd, Sasin nie
    dowiódł prawdziwości tej informacji, bo przesłuchany jako świadek b. szef
    gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego Maciej Łopiński (który miał poznać przebieg
    tej rozmowy od pracownika obsługi kancelarii prezydenta) odmówił ujawnienia,
    kto przekazał mu tę informację.”

    Świadek Łopiński nie zaprzeczył przecież temu, że pozyskał
    taką informację od kogoś z obsługi Kancelarii Prezydenta, a tylko nie chciał
    ujawnić personaliów owej osoby(co jest całkowicie zrozumiałe, gdyż zaszkodził
    by bardzo temu człowiekowi).

    Wydaje mi się, że słowo kłamca i bezczelny kłamca
    wypowiedziane przez T.Lisa jest przestępstwem wobec J. Sasina.

    Odnośnie powoda i jego zasad etycznych, to trzeba tu
    przypomnieć pewne fakty związane ze sprawą tragedii smoleńskiej.

    Otóż B. Komorowski udzielił trzech wywiadów na temat
    okoliczności związanych z jego osobą w dniu 10.04.2010 roku.

    Pierwszego wywiadu udzielił 14.04.2010 roku Pani Marion Van
    Renterghem z francuskiego „Le Monde”:

    Extrait :

    Le successeur de Lech Kaczynski, Bronislaw Komorowski,
    continue d’assurer la présidence de la Diète tout en préparant sa campagne
    électorale. Samedi 10 avril, Bronislaw Komorowski se trouvait en vacances dans
    sa maison de campagne de la région de Mazury (nord-est de la Pologne) quand le
    ministre des affaires étrangères, Radek Sikorski, l’a prévenu. L’avion du
    président polonais et d’une partie de l’élite nationale venait de s’écraser à
    Smolensk (Russie), où Lech Kaczynski s’apprêtait à commémorer le massacre de
    Katyn de 1940. Le président de la Diète, la chambre basse du Parlement, a
    demandé à son fils de l’aider à repasser sa chemise, il a enfilé un costume
    sombre et filé vers Varsovie.

    http://www.lemonde.fr/cgi-bin/ACHATS/acheter.cgi?offre=ARCHIVES&type_item=ART_ARCH_30J&objet_id=1120703

    Podał w nim, że w chwili(rano 10.04.2010) otrzymania
    wiadomości o katastrofie od ministra Sikorskiego, przebywał z synem na
    Mazurach(północno-wschodnia Polska, a konkretnie Buda Ruska).

    Poprosił syna o wyprasowanie koszuli, ubrał ciemny garnitur
    i udał się do Warszawy.

    Drugiego wywiadu udzielił 24.04.2010 roku Panu Jackowi
    Żakowskiemu z „Polityki”.

    Tam opisuje tę samą sytuację, czyli okoliczności związane z
    otrzymaniem informacji od Sikorskiego o zaistnieniu katastrofy:

    …………….”Kiedy prezydencki samolot rozbił się
    pod Smoleńskiem, marszałek był w swoim letnim domu w Budach Ruskich na
    Pojezierzu Suwalskim. Dobre cztery godziny jazdy od Warszawy. Sytuacja
    zaskoczyła go tak samo jak wszystkich. ”

    ……….”Tamtej soboty dzwoni do szefa Kancelarii
    Sejmu. Prosi o ekspertyzy i szybkie skrzyknięcie pracowników do biura. Rzecznik
    marszałka pędzi samochodem z Poznania. Trzy razy zatrzymują go policyjne
    radary. Prośba o policyjną asystę na sygnale w grę nie wchodzi; swojemu
    kierowcy Komorowski też nie pozwala używać koguta.”

    http://archiwum.polityka.pl/art/czy-marszalek-daje-rade,427786.html

    Z tego drugiego wywiadu zapamiętać trzeba, że B. Komorowski
    wracał do Warszawy samochodem służbowym z kierowcą BOR-u i że nie pozwalał
    kierowcy używać „koguta”, a odległość z Budy Ruskiej do Warszawy to
    jak pisze J. Żakowski : ” Dobre cztery godziny jazdy od
    Warszawy”(ok.300 km)

    oraz: „Kilka minut po pierwszej marszałek, Michałowski,
    szef Kancelarii i jego zastępca, dyrektorzy biur, rzecznik prasowy marszałka
    spotykają się w gabinecie Komorowskiego. ”

    Trzeciego wywiadu udzielił wspólnie z żoną Anną dla Gazety
    Wyborczej w dniu 9.04.2011 roku.

    Oto co przekazali na temat okoliczności związanych z
    10.04.2010 roku w tym wywiadzie:

    Teresa Torańska: O 8.59 zadzwonił minister spraw
    zagranicznych.

    Anna Komorowska:
    Jedliśmy śniadanie.

    Bronisław Komorowski:
    Sikorski powiedział, iż ma wiadomość od pana Bahra, naszego ambasadora w
    Moskwie, że doszło do wypadku prezydenckiego samolotu. Ale nie wie, z jakimi
    konsekwencjami.

    Włączyliście telewizor?

    A.K.: Nie, radio. Nic
    jeszcze nie podawało. Na wsi nie mamy telewizora.

    B.K.: Byliśmy w Budzie Ruskiej na Sejneńszczyźnie, 285 km od
    Warszawy. Mamy tam stary wiejski dom. Chciałem dwa dni odpocząć. To było krótko
    po prawyborach prezydenckich w Platformie Obywatelskiej. Wygrałem je, czułem
    się zmęczony.

    A.K.: Przyjechaliśmy poprzedniego dnia późnym wieczorem.
    Bronek powiedział: czekam na potwierdzenie tej informacji, chyba będę musiał
    wracać do Warszawy. Powiedział: chyba. Nie, to niemożliwe – pomyślałam. I
    odruchowo, może podświadomie zaczęłam pakować rzeczy. Pytałam Bronka, kto był na
    pokładzie. Chodziło mi o ludzi, ich rodziny, nie o stanowiska. Tym samolotem
    musiały przecież lecieć także bliskie nam osoby. Znajomi, przyjaciele. Kto
    dokładnie, Bronek nie wiedział. Nikt – jak się potem okazało – nie wiedział. Te
    listy wylatujących codziennie się zmieniały.”

    ……………………….

    A.K.: To była przecież sobota i ludzie – co jest normalne –
    po całym tygodniu pracy po kilkanaście godzin na dobę wypoczywali. Mogli
    wyłączyć telefon, pójść na spacer, po zakupy. Bronek wykonywał dziesiątki
    telefonów, nie wszystkie rozmowy słyszałam. Było nerwowo. Wszystko to, o czym
    teraz mówimy, działo się w ciągu dwudziestu, może dwudziestu pięciu minut.
    Wyłączyłam wodę, prąd, sprawdziłam, czy wszystko jest dobrze pozamykane, i do
    samochodu.

    ………………………

    A.K.: Wtedy zadzwoniłeś do BOR-u, że ruszamy.

    Bo w Budzie ochrony nie mieliście?

    A.K.: Oczywiście, że
    nie. Bo po co?! Na wsi nie była nam potrzebna. Sejneńszczyzna to spokojny
    świat. Poza tym ani ja, ani Bronek nie jesteśmy ludźmi lękliwymi.

    B.K.: Marszałek Sejmu ma w Polsce prawo do służbowego
    samochodu z kierowcą i do BOR-owskiej ochrony. Ale kiedy ochrony nie chce,
    zgłasza to BOR-owi i oni potrzebę jego prywatności szanują. Często z tego
    przepisu korzystałem.

    A.K.: W Budzie byliśmy własnym samochodem.

    B.K.: Borowcy zapytali jeszcze, czy nie przylecieć po nas
    śmigłowcem. Podziękowałem. Samochodem będzie szybciej, niech tylko wyjadą nam
    naprzeciw, spotkamy się po drodze.

    Premier Tusk też do Warszawy jechał samochodem.

    B.K.: Wiem, rozmawiałem z nim w drodze.

    ……………………….

    B.K.: Anka przejęła kierownicę. Uznała, że to niebezpieczne.
    Że za dużo gadam.

    ………………….. Do samochodu BOR-u przesiadłem się w
    okolicach Łomży.

    A.K.: Oni pognali na sygnale, a ja pojechałam dalej do
    Warszawy już sama, spokojnie, powolutku. Zadzwoniłam do dzieci, żeby
    przygotowały tacie ciemny garnitur i ciemny krawat. Piotrek wyprasował ojcu
    koszulę, wyczyścił buty, naszykował czarne skarpetki.

    B.K.: Przed naszym domem na Śniegockiej stał tłumek
    dziennikarzy, kłębił się przed bramą wejściową. To jest stara kamienica. Przed
    wojną miała dwa wejścia: paradne od ulicy Śniegockiej i gospodarcze od
    podwórka. Po wojnie ten szyk zlikwidowano. Przy śmietnikach od Miechowskiej
    zrobiono wejście główne, a drzwi od Śniegockiej zamknięto i na klatce schodowej
    prowadzącej do naszego mieszkania trzymało się rowery. Miałem klucz. Wszedłem i
    wyszedłem niezauważony. Udało się, dziennikarze tego przejścia jeszcze wtedy
    nie znali.

    ………………………

    http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wywiady/art,26,wywiad-pary-prezydenckiej-dla-gazety-wyborczej.html

    I cóż się dowiadujemy z tego trzeciego wywiadu(udzielonego
    razem z żoną)?

    Po pierwsze, w Budzie Ruskiej B. Komorowski był z żoną, a
    nie z synem Piotrkiem i tę koszulę Piotrek prasował ojcu w domu w Warszawie a
    nie w Budzie Ruskiej.

    Po drugie okazuje się, że w Budzie Ruskiej nie było ochrony
    BOR-u(sic!), i do Warszawy wracali samochodem prywatnym, który prowadziła żona
    Anna.(w Łomży BOR-owcy przejęli B. Komorowskiego).

    Okazuje się, że już przed pierwszą B. Komorowski spotkał się
    w swojej kancelarii w Sejmie ze współpracownikami(po około trzech godzinach od
    wyjazdu z Budy Ruskiej oddalonej o ok. 300 km od Warszawy i z wcześniejszym
    pobytem B, Komorowskiego w domu na Powiślu).

    Z relacji A, Dudy z Kancelarii Prezydenta L. Kaczyńskiego
    dla ZP wynika, że już około 11-tej telefonował do niego Pan Michałowski z
    informacją, że Pan B. Komorowski za chwilę wystąpi z orędziem o przejęciu
    obowiązków p.o. Prezydenta(czyli po ok.1.5 godzinie od wyjazdu z Budy Ruskiej) a
    około 12-tej na Onecie była informacja podana przez konstytucjonalistę Piotra
    Winczorka, że B.Komorowski przejął obowiązki p.o. prezydenta. .

    Tymczasem wg komunikatu Kancelarii Sejmu na żywo w dniu
    10.04.2010 roku wynikało, że:

    “Godz. 10:25 – Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wraca
    Trójmiasta do Warszawy – informuje kancelaria marszałka”

    http://www.tvn24.pl/12690,1651579,0,1,katastrofa-minuta-po-minucie,wia
    domosc.html

    a z przekazu TVN24 na żywo(na pasku) wynikało, że
    „Premier z Marszałkiem Sejmu lecą z Gdańska do Warszawy”

    http://clouds.web-album.org/photo/691848,inne-fotki

    a uściślając, lecieli rządowym śmigłowcem:

    “Godz. 10.09 Premier rządowym śmigłowcem wraca z Trójmiasta
    do Warszawy”

    http://www.mmtrojmiasto.pl/blog/entry/5239/Katastrofa+w+Smole%C5%84sku+minuta+po+minucie.html

    Przedstawiłem powyżej kłamstwa i matactwa B. Komorowskiego(oraz
    jego żony Anny) związane z okolicznościami katastrofy smoleńskiej .

    Jaki wizerunek etyczny B. Komorowskiego przedstawiają
    powyższe fakty, jaka w związku z tym jest jego wiarygodność?

    Co chciał ukryć B. Komorowski poprzez kłamstwa w udzielanych
    wywiadach prasowych?

    Okazuje się, że Pan Bronisław Komorowski nie przebywał w
    Budzie Ruskiej(z synem lub żoną Anną), ale przebywał w Gdańsku gdzie w tym
    samym czasie przebywali D. Tusk i Ewa Kopacz.

    Tak się to „przypadkowo” złożyło, że po 10.04.2010 roku to
    oni zajmowali i zajmują trzy najważniejsze stanowiska w państwie(czyli stanowią
    TRIUMWIRAT), a jeśli do tej trójki dodalibyśmy czwartą osobę(wielce umoczoną w tę sprawę, to będziemy mieć „bandę czworga”.

Skomentuj 01021939 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *