Żydzi jako nacja, „bliźni”, sąsiedzi czy, uchowaj Boże, koledzy nigdy Mnie nie interesowali. Ani ich historia, ani obyczaje, ani losy, ani religia, więc się o nich nie wypowiadam. Ale w obliczu informacji o takiej skatinie, jak ów morel nie mogę zdzierżyć, bo moja śp. Babcia wspomagała w latach 1940-41 swoją sąsiadkę z dziećmi pochodzenia żydowskiego, jak mogła, wskutek czego wylądowała w ciężkim obozie śmierci dla kobiet Ravensbrueck na 3 lata. Wróciła ledwie żywa, niemal umierająca. Robiła to, bo wiedziała, że to Jej chrześcijański obowiązek. Gdy czytam i słucham o tej bestii – morelu, zaczynam odchodzić od wpojonych mi zasad, bo zastanawiałbym się, czy takich warto wspomagać, czy ratować.
Z tego co sie orietuje, to ten oboz istnial duzo krocej niz szesc lat!
dzieki za opis jednego z czerwonej zarazy
Żydzi jako nacja, „bliźni”, sąsiedzi czy, uchowaj Boże, koledzy nigdy Mnie nie interesowali. Ani ich historia, ani obyczaje, ani losy, ani religia, więc się o nich nie wypowiadam. Ale w obliczu informacji o takiej skatinie, jak ów morel nie mogę zdzierżyć, bo moja śp. Babcia wspomagała w latach 1940-41 swoją sąsiadkę z dziećmi pochodzenia żydowskiego, jak mogła, wskutek czego wylądowała w ciężkim obozie śmierci dla kobiet Ravensbrueck na 3 lata. Wróciła ledwie żywa, niemal umierająca. Robiła to, bo wiedziała, że to Jej chrześcijański obowiązek. Gdy czytam i słucham o tej bestii – morelu, zaczynam odchodzić od wpojonych mi zasad, bo zastanawiałbym się, czy takich warto wspomagać, czy ratować.