Wszyscy myśleli, że to koniec tematu, ale nic bardziej mylnego. Ulubieniec postępowych mediów, Bartłomiej Misiewicz, powraca niczym mama Madzi.
Tym razem jednak jako ofiara kaczyzmu. Bo nie może tak być, że kaczor-dyktator kiwnie palcem a jakaś PiSowska komisja stwierdzi, że Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego. Jest to oczywiste naruszenie konstytucji. Nie od dziś wiadomo, że takie coś może stwierdzić tylko specjalna komisja Gazety Wyborczej i TVN-u, a nie jakiś pisowski sąd kapturowy. Niepodważalność tego świeckiego dogmatu potwierdził na antenie Superstacji Wodnik Praw Obywatelskich tow. Adam Bodnar, który stwierdził, że Partia Kaczystowska nie ma prawa blokować Misiewiczowi możliwości pełnienia funkcji publicznych. Wyraził też gotowość pomocy. Nie powinno to zresztą nikogo dziwić, bo jeden wypad Misiewicza do dyskoteki w Białymstoku zrobił dla Demokracji więcej niż wszystkie manifestacje KODu razem wzięte. By żyło się lepiej!
Przepraszam, bo nie rozeznaję – co to jest bodnar?
Ja chyba śnię! Minister Macierewicz, a za nim PiS cały czas twierdził, że Misiewicz ma kwalifikacje. Dopiero nacisk postępowych mediów sprawił, że olśniło wodza naszego jedynego, prezesa Kaczyńskiego. Znam kilka osób, które mają wykształcenie i kwalifikacje (że się tak wyrażę) Misiewicza, dlaczego nie dostaną pracy w szanujących się firmach na stanowisku kierowniczym i chociaż 20 tys. pensji? Skoro Misiewicz spełnia wymagania Ministerstwa Wojny” to droga wolna.
PO to porażka, ale PiS to katastrofa!