Zdaniem części internautów publiczne krytykowanie filmu „Kler” stanowi reklamę dla najnowszego wytworu Wojciecha Smarzowskiego. Ale czy tak jest naprawdę?
Oczywiście, proszę panów, że polscy katolicy są winni promowania filmu „Kler”. Bo ciągle się o tym gada, tak, gada podobnie, jak panowie to robią na tym filmiku. Gadają o filmie, podają, gdzie są plakaty, które telewizje i w jakich audycjach przedstawiają film, gadają o jakimś urbanie, w stronę którego nie chce mi się splunąć. A czy obaj panowie muszą o tym gadać? Muszą, bo są „dobrymi katolikami”. To ja widocznie jestem złym katolikiem, bo nie gadam o filmie, nie oglądam, wyrzuciłem precz ze swojej świadomości informacje o filmie, nic mnie to nie interesuje. Robię swoje: modlę się, jak umiem, staram się żyć po Bożemu, dawać dobry przykład innym, pracuję, opiekuję się starą Matką, po prostu chcę być sobą. To takie proste.
Oczywiście, proszę panów, że polscy katolicy są winni promowania filmu „Kler”. Bo ciągle się o tym gada, tak, gada podobnie, jak panowie to robią na tym filmiku. Gadają o filmie, podają, gdzie są plakaty, które telewizje i w jakich audycjach przedstawiają film, gadają o jakimś urbanie, w stronę którego nie chce mi się splunąć. A czy obaj panowie muszą o tym gadać? Muszą, bo są „dobrymi katolikami”. To ja widocznie jestem złym katolikiem, bo nie gadam o filmie, nie oglądam, wyrzuciłem precz ze swojej świadomości informacje o filmie, nic mnie to nie interesuje. Robię swoje: modlę się, jak umiem, staram się żyć po Bożemu, dawać dobry przykład innym, pracuję, opiekuję się starą Matką, po prostu chcę być sobą. To takie proste.