Chyba najsmutniejszym wersetem w całej literaturze europejskiej jest ten, w którym Goethe zauważa, żę w końcu wszyscy stajemy się królem Lirem. Nie mamy nawet pocieszenia w myśli, że Lir był obłąkany i nieświadom okropieństwa swojej sytuacji, bo mamy ten straszliwie patetyczny wers, gdzie przyznaje: „Boję się, mówiąc otwarcie, czy jestem przy całkiem zdrowych zmysłach”.

Jest jeden twór, który nie spotyka swego końca z godnością, a jest nim Unia Europejska. Ma zaledwie 55 lat, a stała się nie tylko artretyczna i drażliwa, ale staje się, jak ten biedny, szalony król, coraz bardziej oderwana od rzeczywistości. Widzeliśmy to w niezwykłej konferencji prasowej wczoraj, gdzie przewodniczący Komisji i przewodniczący Rady zaczęli za kryzys euro obwiniać nie wrodzone wady wspólnej waluty, ale amerykańskie agencje ratingowe; jak gdyby ktoś, podając im inny zestaw liczb, mógł rozwiązać za nich ten problem. Niemożliwe było nie pomyśleć o Lirze w gorączce: „zrobię coś takiego, że – nie wiem jeszcze co: będzie to jednak coś strasznego”. Nadszedł dla nas czas, jak myślę, by ogłosić werdykt nad Unią Europejską, w wieku 55 lat, tak jak ogłoszono go nad biednym, nieszczęśliwym królem: „Przestań: niech duch jego wzięci swobodnie! Byłby jego wrogiem, kto by go dłużej na torturach świata chciał zatrzymywać.”

+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *